poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział dziesiąty.

Pierwszy sms od Nikodema brzmiał tak:

"Dzień Dobry Kochanie. Śpisz?
x"

Na mojej twarzy zagościł meegaa wielki uśmiech. Już lubię takie poranki! Kolejne sms były w sumie o podobnej treści, czyli głównie pytania czy jeszcze śpię. Odpisałam mu szybko:

"Cześć Kotku! Już wstałam! Miłego dnia!
x"

W pewnym sensie, to nie wiedziałam co mam mu napisać. Nie miałam nigdy wcześniej przecież chłopaka. To było dla mnie coś całkiem nowego. Byłam jednym słowem niedoświadczona.
Chwilę po tym jak wysłałam sms, musiałam wstać. Ostatnie dni szkoły i ostatnie 12 dni do koncertu! tego nie mogłam się najbardziej doczekać. Chociaż zastanawiało mnie jedno. Czy Alex też się tam pojawi? Miałam wielką nadzieję, że jej tam nie spotkam. To byłaby totalna porażka, a ja miałabym zepsuty dzień. 
Od naszego ostatniego spotkania, staram się jej unikać. Tak jest mi lepiej. Nadal mi jej brakuje, ale nie umiałabym się z nią teraz dogadać. Alex jest teraz dla mnie tematem tabu. Tematem którego lepiej nie poruszać w moim towarzystwie. 
Wstałam, szybko się ogarnęłam, bo miałam mało czasu, i wyszłam z domu. A tam miłe zaskoczenie. Właśnie w momencie kiedy otworzyłam drzwi, pod moją furtkę podszedł Nicki! Dłuugi i namiętny całus na powitanie i możemy iść do szkoły. Tym razem nie szliśmy w ciszy. Chyba po raz pierwszy rozmawialiśmy tak o wszystkim, głównym tematem był zbliżający się koncert. Oboje byliśmy podekscytowani tym, jak będziemy się bawić, czy Martin na żywo też jest taki przystojny haha. Humor nam dopisywał, do czasu aż przekroczyliśmy bramy szkoły. Na szkolnym podwórku stało kilka wozów strażackich, karetki i policja. 
Z tego co się dowiedzieliśmy, jakiś idiota podpalił szatnie. Nikt na początku nie zauważył, więc płomienie zajęły cały parter. Najlepszą wiadomością było to, że lekcje w dniu dzisiejszym i jutrzejszym się nie odbędą!
Czyli mamy więcej czasu dla siebie!
Postanowiliśmy iść do naszej kawiarni. Szło nam się miło i przyjemnie, lecz ja nadal miałam w głowie to co się stało w szkole. Niby cieszyliśmy się, że mamy wolne, ale to była dosyć poważna sprawa. Mogło zginąć wiele osób. W końcu Nikodem zauważył, że coś jest ze mną nie tak.
- Julka, coś się stało? - zapytał, jak zwykle opiekuńczo.
- Nic mi nie jest. Myślę o tym co się dziś wydarzyło.
- To było dziwne.
- Też tak uważam. Wiesz ile osób mogło zginąć? W głowie mi się nie mieści jak można być takim idiotą. Rozumiem, że ktoś może nienawidzić szkoły, ale to już była lekka przesada... - skończyłam swój monolog.
- Masz rację wiesz? Dobrze, że tobie nic się nie stało! :) - uśmiechnął się.
- I tobie też! - dałam mu całusa.
Po chwili ciszy Nicki się odezwał.
- Julka?
- Co tam? - zapytałam.
- Nie wiem czy powinienem pytać, ale... widziałaś się z Alex? - zapytał niepewnie.
- Nie. Nie widziałam się z nią, i nie mam nawet takiego zamiaru. - odpowiedziałam z obojętnością w głosie.
- Rozumiem.
Resztę drogi szliśmy w ciszy. Dopiero w kawiarni się trochę rozluźniliśmy. Na szczęście nie było nikogo oprócz nas, więc mogliśmy swobodnie sobie porozmawiać.
- Nicki! Co ty na to, żeby zrobić jakąś imprezę po koncercie? Ja akurat zdążę się przeprowadzić, więc moglibyśmy zorganizować coś u mnie. - radośnie zapytałam.
- Pomysł całkiem spoko, ale obawiam się jednej rzeczy... - posmutniał.
- Jakiej?
- T-twoi znajomi... no wiesz... zaakceptują mnie? - spytał.
Fakt. Tego nie przemyślałam.



_______________________________________________
Heeejkaa!
Jak wam się podoba 10?
Mam nadzieję, że wybaczycie mi moją nieobecność :D
Wiecie, wakacje, imprezy i te sprawy :D

Czekam na wasze opinie!

Jeśli już przeczytałeś/aś rozdział to zostaw komentarz ze swoją opinią! To mnie motywuje do dalszego pisania ! 

J.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział dziewiąty.

Siedziałam na kolanach Nikodema i nie mogłam przestać płakać. Poczułam się urażona. Ufałam Oli bardziej niż komukolwiek. Nawet własnej matce tak nie ufałam. Na szczęście teraz mam kogoś ważniejszego w życiu. Kogoś kto mi ufa i mnie kocha. Przytuliłam się do Nickiego jeszcze bardziej, a on ścisnął mnie tak, żebym czuła się bezpiecznie. W końcu chłopak przerwał te ciszę.
- Julka? Lepiej Ci już? - zapytał z troską w glosie.
- Tak. Chyba tak.
- Chodźmy może w jakieś dogodniejsze miejsce co?
- Dobrze...
Nikodem zaprowadził mnie w miejsce w którym nigdy nie byłam. Był to śliczny zakątek nad brzegiem Wisły. Nikogo tu nie było. Tylko cisza i szum wody. Nawet nie było słychać jeżdżących samochodów, chociaż byliśmy w samym środku stolicy. Od razu poprawił mi się humor.
- Kochanie obiecaj mi, że postarasz się zapomnieć o Alex. - powiedział.
- Spróbuję, ale na pewno nie będzie mi łatwo, i ty dobrze o tym wiesz.
- Rozumiem. Wiem dobrze co czujesz.
- Dobra! - prawie krzyknęłam - Koniec tego tematu na dziś mój drogi. Teraz musimy nacieszyć się sobą!
- W sumie racja kotek. - nie zdążył wypowiedzieć tych słów i już zaczął mnie łaskotać. A ja rzucałam się jak jakaś idiotka. Łaskotki to mój słaby punkt. mam je wszędzie. Na serio. Po 10 minutach nie miałam już siły. Z resztą Nikodem też, więc padnięci położyliśmy się na świeżej, zielonej trawie, która pachniała tak... magicznie. Leżeliśmy tak już od godziny i rozmawialiśmy o wszystkim. Następnie naszą uwagę przykuł zachód słońca, którego promienie nadal odbijały się o tafle wody. Kiedy już się ściemniło, Nikodem odprowadził mnie pod samiusieńkie drzwi. Na pożegnanie dostałam namiętny pocałunek. W brzuchu miałam tak zwane "nieokiełznane stado motyli". Miałam ochotę już nigdy go nie puszczać. Ale nie miałam innego wyjścia. Oboje musieliśmy wrócić do domu. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Dałam mu jeszcze całusa i poszłam do domu. Pustego domu... W pewnym sensie ucieszyło mnie to, że w domu nie ma rodziców. Weszłam do przedpokoju, zdjęłam buty, i od razu rzuciłam się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i myślałam o dzisiejszym dniu. Trochę nie dowierzałam, że to wszystko się dziś wydarzyło. W moim życiu zaszło bardzo dużo zmian. Ja także się zmieniłam. Mam nadzieję, że na lepsze. Po prawie dwugodzinnym rozmyślaniu, w końcu zebrałam się i poszłam się umyć. Kiedy wyszłam z łazienki, zauważyłam, że rodzice są już w domu. Poszłam do salonu, porozmawiałam z nimi chwilę o wszystkim i o niczym, po czym poszłam do swojego małego królestwa, w którym od razu zasnęłam na swoim tronie.
Następnego dnia obudziłam się po dwunastej. Byłam w szoku. Bardzo rzadko zdarzało mi się tak długo spać. Dalej leżąc wzięłam do ręki telefon. Na wyświetlaczu pojawiło mi się kilka powiadomień. Głównie z Twittera. Było tez kilka sms'ów. Wszystkie od Nikodema. Na mojej twarzy znów zagościł uśmiech...



___________________________________
Cześć wszystkim!
Przepraszam za moją nieobecność!
Szkoła, nauka, poprawianie ocen... Rozumiecie chyba co? :D
Także jak wam się podoba dzisiejszy rozdział?


Jeśli już przeczytałeś/aś rozdział to zostaw komentarz ze swoją opinią! To mnie motywuje do dalszego pisania ! 

J.

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział ósmy.

Nigdy chyba nie byłam taka szczęśliwa. Czułam się tak bardzo bezpiecznie w jego ramionach. Świetne uczucie. W sumie to już od jakiegoś czasu pragnęłam się do niego tak mocno przytulić. Potrzebowałam tego. Cały czas miałam motyle w brzuchu. To był mój pierwszy chłopak. Wiem, że to może głupio zabrzmiało, ale jakoś nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Albo po prostu nie znalazłam tego jedynego.
Oderwaliśmy się z uścisku i z powrotem usiedliśmy przy stoliku. Tylko, że teraz trzymalismy się za ręce i bardzo szeroko uśmiechaliśmy.
- Wiesz ile na to czekałem? - powiedział podekscytowany.
- Domyślam się. Ja w.... sumie.... też. - uśmiechnęłam sie. - Ej Nicki! Jest już późno. Pójdziesz ze mną do Alex?
- Nie wiem czy powinienem.
- Nie chcę iść tam sama. - zawahałam się.
- Dobrze chodźmy.
Wstaliśmy i wyszliśmy z kawiarni. Nicki złapał mnie za rękę, a ja pierwszy raz w życiu czułam się jak księżniczka, która ma swojego wymarzonego rycerza na białym koniu. Obraliśmy kierunek parku i podążaliśmy w ciszy, z resztą jak zawsze. Strasznie bałam się tego spotkania. Usiłowałam ułożyć sobie w głowie możliwe pytania i odpowiedzi. Ale to denerwowało mnie jeszcze bardziej. W końcu mój chłopak, "matko boska jak to zajebiście brzmi" - pomyślałam, zauważył, że coś jest nie tak.
- Juluś, co się dzieje? - zapytał z troską.
- Nic. Strasznie się denerwuję. Przecież byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, a ona wszystko spieprzyła.
- Rozumiem, ale nie denerwuj się, jestem z tobą! - przytulił mnie.
- Dziękuję!
Poczułam się trochę lepiej. W końcu ktoś mnie wspiera. Czuję się bezpiecznie.
Kiedy doszliśmy na miejsce, Alex jeszcze nie było, więc usiedliśmy na pierwszej lepszej ławce. To czekanie wkurzało mnie jeszcze bardziej. Ola spóźniła się 10 minut. Kiedy przyszła i zobaczyła mnie siedzącą na kolanach Nikodema zamarła..
- Cze... cześć... - wydukała - wy ze sobą... no ten..? - zapytała.
- A co się to do cholery interesuje? - od razu zaczęłam na ostro. - Mów o czym miałaś mówić. Nie mamy czasu.- nie wierzyłam, że wstąpiła we mnie taka siła.
- Masz racje. Julka... chciałabym cię przeprosić - zmiękła.
- Hahahahaha chyba śnisz, że ci wybaczę. Myślisz, że na kłamstwie i totalnej olewce polega przyjaźń?
- Wiem, że wszystko zawaliłam. - zaczęła płakać - Miałam problemy...
- Chuj mnie obchodzą twoje problemy. Przyjaciółka się tak nie zachowuje. Olałaś mnie dla jakiegoś dupka...
- Nie to nie - wybuchła. - chciałam przeprosić, ale widzę, że ci na tym nie zależy. A co do przyjaźni, to ty też zachowałaś się nie fair... - popatrzyła na Nikodema.
- A co zazdrościsz?
Popatrzyła na mnie, odwróciła się na pięcie i poszła. Stchórzyła. Po prostu. Okazała się wredną suką.
Przez całą naszą kłótnię Nikodem siedział cicho. I dobrze.
Usiadłam mu z powrotem na kolanach, mocno wtuliłam się w jego bluzę i zaczęłam płakać.
Nicki zaczął głaskać mnie po głowie i mówić, że wszystko będzie dobrze, ale ja jakoś nie mogłam w to uwierzyć...


______________________________________
Cześć! Dziś rozdział dosyć krótki, ale jestem wykończona
po komunii, więc mam nadzieję że nie będziecie źli :)


Jeśli już przeczytałeś/aś rozdział to zostaw komentarz ze swoją opinią! To mnie motywuje do dalszego pisania ! 

Od dziś wprowadzam również jedną małą zasadę :)
1 komentarz = następny rozdział :)

Do zobaczenia !
J.

środa, 21 maja 2014

Rozdział siódmy.

Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Czy ja mu się podobam? Ba! Ja nie wiedziałam co mam myśleć. W sumie to zrobiło mi się bardzo miło. Nie umiem opisać dokładnie towarzyszącego mi uczucia.
- Nicki... Nie martw się! Ja nie należę do osób wręcz "bawiących" się ludźmi. Nie toleruję takiego zachowania. - powiedziałam - A tak w nawiasie to ja też cię bardzo lubię... - byłam w szoku, że te dwa ostatnie słowa wydostały się z moich ust. Kiedy już dotarło do mnie to co powiedziałam, zrobiłam się czerwona jak burak. Czyli kolejny fail z mojej strony...
Przez jakieś kolejne dwa tygodnie nie działo się nic ważnego w moim życiu. Alex nadal miała mnie w dupie. Nie wiem nawet dlaczego. Kiedy do niej poszłam pocałowałam klamkę. Wyglądało to tak jakby nie było ich w ogóle w mieście. Ale byli. Widziałam kilkukrotnie jej rodziców. Ją z resztą też. I gdybym nie jechała właśnie autobusem, na pewno spróbowałabym z nią porozmawiać.
Prawie cały wolny czas spędzałam z Nikodemem. W sumie to zbliżyliśmy się do siebie. Bardzo. Rozumiemy się. Znamy się kilka tygodni, a mówimy sobie o wszystkim. To fajne. Teraz czuję się bezpieczna i przede wszystkim potrzebna. Komuś w końcu na mnie zależy.
Rodzice odebrali również pieniądze ze spadku. Nie wiem jaka to suma, ale obstawiam, że nie mała. Niedługo też się przeprowadzamy. Do domu który także otrzymaliśmy. Ciągle myślę o tym czy w tym wszystkim nie ma żadnego haczyka. Nie che mi się wierzyć, że wszystko jest takie łatwe i bezproblemowe. To byłoby zbyt piękne, aby było prawdziwe. No ale cóż. Poczekamy, zobaczymy.
Do koncertu zostało tylko 13 dni. Bilety już mięliśmy. Kupiliśmy je w Empiku. Nawet kiedy trzymałam je w ręku, nie wierzyłam, że zobaczę Martina. To wydawało się takie nieosiągalne, a jednak. Udało się. Tak znienacka. Strasznie cieszyłam się, że jadę akurat z Nikodemem. Zależało mi na nim. Bardzo. Cholernie bardzo. Muszę z nim o nas porozmawiać. A może nie? Nie mam pojęcia.
Dziś sobota. Czyli dziś znów wyjdę gdzieś z Nikodemem. Oby. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Spędziłam w niej, o dziwo, prawie 2 godziny. Wykąpałam się, ułożyłam włosy i umalowałam. Wróciłam do pokoju, zajrzałam do telefonu. 7 nieodebranych połączeń. 2 od Nikodema i... 5 od Alex. Przeżyłam totalny szok. No pewnie jej się o mnie przypomniało, bo czegoś chce. To były pierwsze słowa, które nasunęły mi się na myśl. Postanowiłam jednak oddzwonić.
- Halo? - odebrała po pierwszym sygnale.
- Cześć. Dzwoniłaś. - powiedziałam to tak... oschle.
- Tak... Mogłybyśmy się spotkać? - zapytała.
- Po co?
- Muszę z tobą porozmawiać. To ważne. - widać, że jej zależało.
- No jak musimy... Gdzie? - znów sarkazm.
- Może... w parku? o 17?
- Okej. Cześć.
Nie spodziewałam się po sobie, że potrafię być taka sarkastyczna. Serio. Kiedy usłyszałam jej głos to coś we mnie pękło. Nienawiść. Nie toleruję osób fałszywych. Brzydzę się nimi. A tak właśnie zachowała się Alex.
Postanowiłam zadzwonić do Nickiego i mu o wszystkim powiedzieć.
- Czeeeść! - powiedziałam kiedy odebrał.
- Hej piękna ! - okej, nie powiem, że moja twarz wcale nie wyglądała jak burak.
- Mam sprawę. moglibyśmy się spotkać?
- Z tobą zawsze. Gdzie?
- O 16 :) Mógłbyś po mnie przyjść?
- Jasne! Do zobaczenia!
- Paa !
Boże co mu odbiło! Hej piękna? Chyba mnie z kimś pomylił. A potem to jeszcze Z Tobą zawsze. Zawstydził mnie. Hahah wiem, że to dziwne.
Przebrałam się, poprawiłam jeszcze trochę twarz i spostrzegłam, że jest już przed 16. Ja to mam wyczucie czasu. Pomyślałam.
Równo o 16 wszyłam z domu. Nikodem już czekał.
- To dokąd idziemy? -zapytał.
- Do naszej kawiarni. - uśmiechnęłam się.
Szliśmy w ciszy. Tak było nam najlepiej.
- No to co to za ważna sprawa?
- Alex dzwoniła. Chce się spotkać.
- Jak to? Po co? - był trochę zdziwiony.
- Nie mam pojęcia. Umówiłam się z nią dziś o 17. Poszedłbyś ze mną? - taki słodziaśny uśmieszek.
 - Jasne, że tak. Ale najpierw chcę Cię o coś zapytać.
- Dawaj. - uśmiechnęłam się.
Nikodem wstał. Uklęknął przede mną. NIE NIE NIE pomyślałam. To nie dzieje się na prawdę.
- Zostaniesz moją... - zawahał się. - dziewczyną? - ten strach w oczach. Strach przed tym co odpowiem.
- T-taak ! - krzyknęłam.
Nikodem wstał. Mocno go przytuliłam, a potem pocałowałam...



_________________________________________________
Cześć! Jak wam się podoba? Czekam na opinie :)
Jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało w komentarzach :)

Jeżeli chcecie być informowani o nowym rozdziale przez Twittera to podawajcie swoje nicki w komentarzach :) 
Mój TT: @bradxgarrix








Jeśli już przeczytałeś/aś rozdział to zostaw komentarz ze swoją opinią! To mnie motywuje do dalszego pisania ! 

J.

czwartek, 8 maja 2014

Rozdział szósty.

Moje rozmyślania o tym czego się przed chwilą dowiedziałam przerwał mój tata. Wszedł do pokoju i usiadł obok mnie na łóżku.
- Juluś... - zaczął - wiem, że możesz być na nas zła, wcale ci się nie dziwię, ale wiedz, że nigdy nie przestaniemy cię kochać, zawsze byłaś i zawsze będziesz dla nas najważniejsza, cokolwiek się wydarzy...
Milczałam, nie wiedziałam co powiedzieć, tato kompletnie mnie zaskoczył. Nidy wcześniej nie usłyszałam od niego takich słów. Oszołomiona spojrzałam na zegarek. 16.40.
- O cholera! - wydarłam się, a tata spiorunował mnie groźnym spojrzeniem - Przepraszam! - uśmiechnęłam się i pobiegłam do łazienki.
Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Jedyne co postanowiłam z nimi zrobić to delikatnie prze prostować. Jeszcze delikatny makijaż i będę wyglądać idealnie. Wyszłam z łazienki i się przestraszyłam. Była już 16.55. Szybko wyciągnęłam z szafy niebieską zwiewną sukienkę i marynarkę, bo było dość ciepło, więc nie musiałam zakładać kurtki. Wielkim cudem okazało się to, że równo o 17.00 wyszłam z domu. Nicki już czekał. Szczerze? To czułam się trochę dziwnie. Nigdy nie byłam nigdzie z chłopakiem. Raczej dorastałam w towarzystwie koleżanek. Nie kolegów.
- Czeeść ! - Posłałam mu ciepły uśmiech.
- Heej ! Ślicznie wyglądasz. - odwzajemnił uśmiech - to gdzie się wybieramy?
- Oj! Dziękuję! Nie wiem, a co proponujesz? - zapytałam.
- Hmmmm może jakaś kawa i ciastko? Będziemy mogli się lepiej poznać! - ten charakterystyczny ruch brwiami wyprowadził mnie z równowagi.
- O..Okej! - lekko się zaczerwieniłam. - to prowadź !
W sumie całą drogę spędziliśmy w milczeniu. Nam obojgu było tak dobrze. To dziwne, ale rozumieliśmy się bez słów. Chociaż czułam się nieswojo, nie dałam tego po sobie zauważyć.
Kawiarenka znajdowała się w centrum miasta. Nie znałam jej, ale urzekła mnie swoim minimalizmem. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Weszliśmy do środka, i zajęliśmy ustronne miejsce w rogu pomieszczenia. Na pierwszy rzut oka, wnętrze dosłownie powalało swoim wyglądem. Można było domyślić się, że kawiarnia została dopiero nie dawno otwarta.
- To czego sobie panna życzy? - zapytał, a ja zaczęłam się śmiać.
- Latte z toffi jeśli można! - starałam się opanować.
- Można, można! - zaśmiał się - zaraz wracam! - poszedł złożyć zamówienie.
Cały czas patrzyłam na Nikodema, kiedy zamawiał kawę. Właśnie zdałam sobie sprawę, jak bardzo on jest seksowny. Wygląda bosko! Lecz nadal nurtuje mnie jedna rzecz. Czemu zawsze jest sam? Dlaczego nie ma przyjaciół?  Czemu nigdy go nigdzie nie widziałam? Nie mam zielonego pojęcia, ale mam za to nadzieję, że dzisiaj się tego dowiem.
- Proszę ! - Podszedł i postawił przede mną kawę i ciasto.
- Oooo brownie! Skąd wiedziałeś? - uśmiechnęłam się po raz chyba setny dziś.
- Nie wiedziałem! Hahahah. Strzelałem !
- To dobrze strzeliłeś! - kolejny uśmiech !
Zabraliśmy się z Nickim do pałaszowania brownie. Po chwili zapytał:
- Julka?
- Tak?
- Powiesz mi coś o sobie? - mina kotka ze Shreka xd
- A więc... Hmmm.... Mam 17 lat, uwielbiam tańczyć... Hmmmm.... a no tak! Lubię jeszcze robić zdjęcia! I mam idola! Nie, nie mam na myśli 1D - uprzedziłam go.
- Hahaha! nawet o tym nie pomyślałem wiesz? No to kto jest tym twoim idolem hmmm? - zaczął się tak śmiesznie śmiać :D
- Garrix. Martin Garrix!
- Serioo? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak! A to coś w tym dziwnego? - zapytałam?
- Nie, nie, ja po prostu też go uwielbiam! - byłam w totalnym szoku.
- Wow! Nie spodziewałam się tego po tobie! A jedziesz na Orange Warsaw Festival? - zapytałam z nadzieją że odpowie TAK.
- Chcę jechać, ale nie mam z kim. - tym razem posmutniał.
- Ej, ej ! Nie smutaj! Ja jadę!
- Oooooo jak świetnie! Jezu uratowałaś mnie!
- Życie! To kiedy kupujemy bilety?
- W sumie to musimy się pośpieszyć bo zostało 41 dni chyba...
- Już? Jak to zleciało....
- No zleciało, zleciało - szarmancko się uśmiechnął i popatrzył mi w oczy.
- Dobra! Koniec gadania o Garrix'ie. Teraz mów mi ty coś o sobie!
- Hmmm.... też mam 17 lat... hhahaha... dużo rysuję... mam siostrę.... hmmm co chcesz jeszcze wiedzieć?
- Nie wiem czy powinnam o to pytać, no ale dobra... Czemu nie masz przyjaciół?
- Mam!
- Tak ? Kogo?
- Ciebie!
- Nie chodzi mi o mnie! Mam na myśli znajomych np. ze szkoły czy z sąsiedztwa?
- No to takich nie mam... - znów posmutniał.
- Czemu?
- Ehhh... no dobra. Powiem ci. W życiu "przyjaciół" miałem wielu. Tyle, że wszyscy odwrócili się ode mnie kiedy moją mamę zamknęli w kiciu. - nagle cisza, której postanowiłam nie przerywać - Mówili na mnie " to jest ten co jego matka zabiła swojego ojca ". Wszyscy wytykali mnie palcami. Nie tylko mnie. Moją siostrę i ojca również. W końcu nie wytrzymaliśmy i przeprowadziliśmy się do stolicy. Mieszkamy tu od 4 lat. Od tego czasu nie zawierałem żadnych znajomości. Bałem się. Bałem się odrzucenia. Rozumiesz?
- Ja... Jasne. Strasznie ci współczuje wiesz? Nie wiem po prostu co powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie.
- Juluś! Proszę! Tylko się do mnie nie zniechęcaj! Powiedziałem ci prawdę! Sądziłem, że tak będzie lepiej. - powiedział, a ja nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. W końcu to nie jego wina, że jego matka zabiła własnego ojca. To przechodzi ludzkie pojęcie. Jak tak można?
- Nicki... Czemu miałabym się do ciebie zniechęcić hmmm? Przecież to nie twoja wina.
- Wiem, ale zrozum, że się boję! Zdążyłem się już do ciebie przyzwyczaić. Lubię cię, i nawet nie wiesz jak bardzo...
Zatkało mnie...



____________________________________________
Cześć! Jest 6 !





Jeżeli chcecie być informowani o nowym rozdziale przez Twittera to podawajcie swoje nicki w komentarzach :) 
Mój TT: @bradxgarrix








Jeśli już przeczytałeś/aś rozdział to zostaw komentarz ze swoją opinią! To mnie motywuje do dalszego pisania ! 


J.

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział piąty.

Odłożyłam kartkę na stół i zajrzałam do lodówki. O dziwo nie była pusta. No, nie była też pełna, ale najważniejsze, że nie będę musiała głodować w szkole. Zrobiłam sobie kanapki i szybko je pochłonęłam. Pobiegłam po plecak i wyszłam z domu. Kiedy szłam, przypomniało mi się o bransoletkach. W sumie byłam nawet dumna z siebie. Z tego, że potrafię zarobić w inny sposób. Po drodze nie spotkałam Alex. To było dziwne. Zawsze na mnie czekała. A jeżeli miało jej nie być to zawsze mnie informowała. W szkolnej szatni też jej nie było. Zaczęłam się na poważnie martwić. Bałam się, że coś jej się stało. Zaniepokojona wyszłam z szatni i poszłam do sali w której odbywała się lekcja. Jak w każdy wtorek, pierwszą lekcją była biologia, której szczerze? Nienawidzę! Ta godzina ciągła mi się okropnie. A do tego cały czas myślałam o Alex. W końcu dzwonek zadzwonił. "Nareszcie" pomyślałam. Zerwałam się ze swojego miejsca i pędem pobiegłam pod salę w której powinna mieć lekcję. Nie było jej. Telefonu też nie odbierała. Nie miałam innego wyjścia, niż wrócić pod swoją salę. Usiadłam na podłodze i zaczęłam zastanawiać się co jest z Alex. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Strasznie się zdziwiłam kiedy obok mnie usiadł Nikodem. Na ostatniej lekcji, kiedy musiałam z nim usiąść, nie odezwał się do mnie ani słowem, a tu nagle przyszedł do mnie sam z siebie. Zaczęłam zastanawiać, co jeszcze dziwnego mi się dziś przytrafi.
- Hej! - powiedział.
- Cześć! Ty jesteś Nikodem tak? - zaczęłam rozmowę.
- Tak! Jeśli chcesz, możesz mi mówić Nicki! - posłał mi uśmiech.
Byłam pod wrażeniem. Mega przystojny chłopak, do tego samotnik, którego nie widziałam nigdy z dziewczyną, siedzi tuż obok mnie. Woow.
- Nicki fajnie brzmi! Ja jestem Julka! Dla przyjaciół Julees!
- No to co mi powiesz Julees ? - posłał mi meega powalający uśmiech!
- Martwię się.
- Co się stało? - spytał tak strasznie opiekuńczo... Ahhh...
- Mojej najlepszej przyjaciółki nie ma w szkole. Rano też jej nie spotkałam, a telefonu nie odbiera. - wyznałam.
- A o którą dziewczynę ci chodzi? - zapytał, tym razem z zaciekawieniem.
- Alex, Alex Borucka.
- Aaaa wiem o którą ci chodzi, widziałem ją dziś. - zaskoczył mnie.
- Jak to? Gdzie?
- Jak szedłem do szkoły, to szła z jakimś chłopakiem. W przeciwną stronę oczywiście. - uśmiechnął się.
- Zaskoczyłeś mnie wiesz?
- Tak? Czemu?
- Bo Alex mówi mi o wszystkim, w sumie to chyba mówiła.
Byłam zła, cholernie zła. Alex mnie zdradziła. Od zawsze mówiłyśmy sobie wszystko. Od zawsze! A tu proszę! Moja najlepsza przyjaciółka mnie olewa, nie mówi mi nic i idzie sobie gdzieś z jakimś chłopakiem, a ja tu siedzę i jak głupia się martwię. Cholera. Wiem, że może to głupie, ale ja już taka jestem, wybuchowa. Denerwuję się o wszystko. Ale taka już jestem i nie zamierzam się zmieniać.
- Jak widać okłamała cię. Przykro mi Julees.
Matko Boska jaki on jest opiekuńczy! Znam go od zaledwie kilkunastu minut, a już go uwielbiam i czuje się przy nim bezpieczna! Jak on na mnie działa!
- Dziwnie się czuje wiesz? Jest mi strasznie przykro. Nie spodziewałam się tego po niej.
- Rozumiem cię. A teraz mam pytanie z innej beczki! - znowu ten powalający uśmiech!
-Śmiało! Pytaj!
- Nie poszłabyś ze mną po szkole do kina, na kawę lub na spacer? - zauważyłam, że trochę się bał mojej odpowiedzi. Równie dobrze mogłam go wyśmiać. Ze względu na Alex. Ale... to właśnie mi przytrafiła się taka okazja nie jej.
- Jasne! Akurat trochę odreaguję! - uśmiechnęłam się.
- Jezu! To  świetnie! O której się spotkamy? No i oczywiście gdzie? - po raz nie wiem już który pokazał mi swój mega powalający uśmiech!
- Wiesz gdzie mieszkam?
- Tak ;)
- To może przyjdziesz po mnie o 17?
- Jasne !
Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek. A to była taka piękna chwila. Chciałabym, żeby trwała wiecznie. Po raz kolejny ku mojemu zdziwieniu Nicki usiadł obok mnie. Znowu wooow ! Byłam oszołomiona. Prawie na każdej lekcji Nicki siedział ze mną, ale już nie rozmawialiśmy. Po szkole szybko, wręcz pobiegłam do domu. Rodzice byli w domu. Zdjęłam buty i zostawiłam plecak w korytarzu. Mama krzątała się po kuchni, a tata oglądał telewizor. Przysiadłam się do niego i zawołałam mamę.
- Maaamooo! Mogłabyś na chwilę tu przyjść?
- Już idę! - weszła właśnie do pokoju.
- Chciałabym z wami porozmawiać. - zaczęłam z grobową miną.
- Juluś! Wiem, że to co ostatnio się z nami działo było dziwne - zaczęła mama.
- Tylko tyle macie mi do powiedzenia? - zapytałam.
- Chodzi o to, że musimy ci z tatą coś powiedzieć. - tata jednak siedział cicho - Przychodziliśmy do domu kompletnie pijani, albo nas nie było prawda?
- No tak.
- A wiesz dlaczego tak się działo?
- Nooo..... Yyyyy... Nie....
- Dostaliśmy spadek. Po mojej ciotce. Możesz jej nie znać. Nie utrzymywaliśmy z nią żadnego kontaktu. W sumie to byliśmy skłóceni.
- Nie rozumiem. Jaki spadek?- przyznałam.
- Ciotka zostawiła nam wielki dom i dużo pieniędzy. Teraz rozumiesz? Jesteśmy bogaci, a my z tatą to po prostu świętowaliśmy!
Wstałam i poszłam do pokoju. Moja pierwsza myśl? "Co za egoiści!". Czemu nie powiedzieli mi tego wcześniej? Nie wiem. Byłam trochę zła, ale kiedy wszystko zrozumiałam, poniekąd zaczęłam się jednak cieszyć....



_______________________________________
Cześć!
Jest piąteczka! Tak jak chcieliście długa!
Jeżeli chcecie być informowani o nowym rozdziale przez Twittera to podawajcie swoje nicki w komentarzach :) 
Mój TT: @bradxgarrix

Jeśli już przeczytałeś/aś rozdział to zostaw komentarz ze swoją opinią! To mnie motywuje do dalszego pisania ! 

Na dobranoc !
J.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział czwarty.

Słowa Alex cały czas krążyły mi po głowie. Nasze największe marzenie się w końcu spełni. W sumie to moje największe marzenie. Alex nie koniecznie, ona ma jeszcze kilku innych idoli. Martina po prostu uwielbia. Ja go kocham, i to jest zasadnicza różnica. To ja mam obklejony Martinem cały pokój, nie Alex. No ale co ja na to poradzę, że jest to dla mnie takie ważne? To właśnie on, to co tworzy, pomaga mi w trudnych chwilach. Kiedy jestem smutna, albo mam zły humor wystarczy 10 sekund "Proxy", a na mojej twarzy znów gości uśmiech. Jest to świetne uczucie. Nie umiem go tak dokładnie opisać.
W szkole jak zwykle było nudno. Zresztą zawsze jest. Lekcje ciągły mi się okropnie. Myślałam, że już tam nie wytrzymam. Wszystko i wszyscy mnie denerwowali, a do tego bolała mnie głowa. Po opuszczeniu bram szkoły, z niecierpliwością zmierzałam ku domowi. Z słuchawkami w uszach droga zleciała mi dosyć szybko. Tak jak myślałam, w domu nie było nikogo. Od ostatniej akcji, nie zamieniłam z nimi ani słowa. Bo albo ich nie było albo byli wcięci. Nadal myślę nad ich zachowaniem. Kiedy wrócą, i będą w normalnym stanie, będę musiała z nimi poważnie porozmawiać. Mam wrażenie, że w mojej rodzinie wydarzyło się, albo się wydarzy coś niedobrego...
Postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy, tylko zaczęłam myśleć o tym, jak zdobyć trochę kasy na koncert. Miałam odłożone 100 złotych. Czyli brakowało jeszcze ponad stówki, bo przecież muszę mieć jeszcze kasę na jakieś ewentualne jedzenie albo coś takiego. Na zarobienie miałam około miesiąca. Rodziców nawet nie miałam o co pytać, by mi dołożyli. O tym to mogę tylko pomarzyć. Wpadłam na pomysł, że będę robić bransoletki z muliny. Materiałów miałam sporo w domu, więc to obniża koszty. Takie prace zawsze były moim hobby. Jak byłam mniejsza, to siedziałam dniami i nocami, aby tylko skończyć.
Poszperałam trochę w internecie, i wyczytałam, że cena takich bransoletek waha się od 5 złotych w górę. Zależały to od wzoru. Szybko wstałam od komputera, i pobiegłam do kuchni, bo właśnie tam mama trzymała takie duperelki. Całe popołudnie siedziałam i robiłam bransoletki. Wyszło ich 5. Stwierdziłam, że najprędzej uda mi się je sprzedać w szkole. Spakowałam je do plecaka i poszłam się wykąpać. Kiedy kładłam się spać była dokładnie 23.24, a rodziców nadal nie było. Nie odbierali nawet telefonów. Czekałam na nich do pierwszej w nocy. Nie było ich, a ja już nie wytrzymałam i zasnęłam.
Rano znów obudziłam się przed budzikiem. I to dosyć sporo przed, bo prawie godzinę. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do pokoju rodziców. Nie było ich. Poszłam więc do kuchni. Zastałam tam tylko kartkę. Dobrze że chociaż to... Jej treść nie zawierała nic ważnego, tylko słowa " Przepraszam, że nas tak długo nie było, teraz jesteśmy już w pracy. Porozmawiamy wieczorem. Mama.". W sumie to zrobiło mi się nawet miło... Pamiętali o mnie...




_________________________________________________________
Siemka!
Rozdział znów krótki ! Pisany na szybko xd
Mam nadzieję że nie będziecie na mnie za to źli xd

KOMENTUJCIE ;)))

A na dobranoc nasz kochany misiek ! ♥

J.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział trzeci.

Śnił mi się jakiś chłopak. Nie był to ani Martin, ani Nikodem. Ale jednego byłam pewna. Na 100% gdzieś już widziałam tę twarz. To była twarz o wyjątkowych rysach, takich... takich... niecodziennych. Nie umiem tego dokładnie określić, ale ten chłopak wywołał u mnie dziwne emocje. Nawet na widok Garrixa tak nie reagowałam. Najbardziej zastanawiającym faktem z tego snu, było to, że szłam z tym chłopakiem za rękę. Jak jakaś zakochana para. To dało mi do myślenia. Bardzo.
Kiedy wstałam, rodziców już nie było. Zapewne poszli do pracy. Miałam taką nadzieję. Po takiej akcji mogłam spodziewać się wszystkiego. No ale cóż ja mogę na to poradzić? Nic. I to najbardziej mnie boli. Ja się staram. Próbuję pomóc im finansowo. Potrafię odmówić sobie czegoś, na co odkładałam pieniądze od dawna, a oni odwdzięczają mi się w taki sposób. Koniec! Nie będzie już tak kolorowo. Kiedy tylko skończę osiemnaście lat, wyprowadzę się stąd. Jak najdalej. Moi rodzice właśnie stracili jakiekolwiek wartości, które znaczyły coś dla mnie. Teraz byli mi obojętni. Tak jak ja w sumie im. Czasami zdarzało mi się odczuć wrażenie "niechcianego dziecka" abo po prostu "wpadki". Nie było mi z tym dobrze. Wręcz było mi  z tym okropnie.
Praktycznie cały weekend przesiedziałam w domu. No nie licząc jakiegoś wyjścia do sklepu. Cały czas myślałam o dwóch rzeczach. O chłopaku i o rodzicach. Ci drudzy, totalnie mnie olali. W domu byli gośćmi. Nie mam pojęcia, gdzie ich wywiało, i co było tego powodem. A zaś ten pierwszy... Ach... nie mógł mi wyjść z głowy. Próbowałam to rozgryźć, ale nic z tego. Nadal nie wiem kim jest ten tajemniczy chłopak. Nurtuje mnie ten temat, ale może w szkole coś mnie oświeci. Może przypomnę sobie kim on jest i jaką rolę odegrał w moim życiu.
Weekend minął szybko. Oczywiście w doborowym towarzystwie. Martin, tajemniczy chłopak, rodzice i gorąca herbatka. W poniedziałkowy poranek obudziły mnie mocne, a przede wszystkim ciepłe promienie słońca. Od razu poderwałam się z łóżka z myślą " O boże! Która godzina? Zdążę do szkoły?". Na szczęście nie zaspałam. Po dosłownie kilku sekundach zadzwonił budzik. "Ja to mam wyczucie czasu" pomyślałam. Pełna energii, szybko przygotowałam się do wyjścia do szkoły. Na przystanku znów spotkałam Alex. Tym razem nie była cała zapłakana. Była wręcz szczęśliwa.
- Heeej Aleex ! - przytuliłyśmy się na powitanie.
- Cześć kocie ! - odpowiedziała.
- A co ty taka szczęśliwa co?
- Strasznie się cieszę! Nie mogłam doczekać się aż ci to powiem! A więc usiądź! Tam tara ram ! Mogę jechać na Martina! - zaczęła skakać, a mnie zatkało.
Nadal nie mogłam uwierzyć, że taki ktoś jak Martijn przyjedzie do Polski. Chyba nawet trudno będzie mi uwierzyć, kiedy go zobaczę !
- No widzisz ! A tak się martwiłaś !- Zaczęłam cieszyć się i skakać razem z nią.
- Jezu Julka dziękuję! To wszystko dzięki Tobie! Gdyby nie ty, pewnie nadal zadręczałabym się moim marnym losem...



______________________________________________________
Witam, witam! Przepraszam, że musieliście tak długo czekać ;D
A! I przepraszam za tak krótki rozdział, ale nie mam już po prostu siły ;)
Obiecuję że kolejne będą o wiele dłuższe ;D

Pamiętajcie, że jeżeli podoba wam się rozdział, to komentujcie ;) To daje mi dalszą motywację ;)

Łapcie na dobranoc słodkiego Martinka ! ♥



J.

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział drugi.

Alex szybko otarła twarz z łez. Wstała, i bez słowa ruszyła w stronę szkoły. Całą drogę przemierzyłyśmy w milczeniu. W szkole też praktycznie nie rozmawiałyśmy, bo chodzimy do innych klas. Prawie wszystkie lekcje zleciały mi szybko. Z wyjątkiem jednej. Ostatniej religii. Pani nas porozsadzała. Akurat pech trafił, że musiałam usiąść z chłopakiem, który równocześnie podoba się mi i Alex. Ona za nim szaleje. A on? On jest typem samotnika. Nigdy nie widziałam go z przyjaciółmi. a tym bardziej z jakąkolwiek dziewczyną. Usiadłam spokojnie z Nikodemem. Przez całą lekcje nie odezwaliśmy się do siebie. Po szkole od razu wróciłam do domu. Pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam się na swoje łóżko. Nadal myślałam o Nikodemie. Było mi trochę głupio. Oczywiście z powodu Alex. To był jej ideał. W końcu doszłam do wniosku, że na kolejnej religii powinnam z nim porozmawiać. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie. Może w ten sposób pomogę Alex go zdobyć? Nie wiem. Mam nadzieję. Wstałam. Rodziców na szczęście nie było jeszcze w domu. Zeszłam do kuchni. Lodówka była pusta. Tak, mogłam się tego spodziewać. Był koniec miesiąca, a jak to na koniec miesiąca w kieszeniach pusto. Znalazłam w szafce jakieś płatki. Na szczęście było mleko. Z przygotowanym posiłkiem znów wróciłam do swojego malutkiego królestwa z mnóstwem zdjęć Martina. Możecie nazywać to jak chcecie, ale ja jestem świadoma tego że to obsesja. Ale mi to nie przeszkadza, nikomu nie przeszkadza. Usiadłam przy biurku i zaczęłam odrabiać lekcje. Nie zajęło mi to dużo czasu, więc już po chwili siedziałam przy komputerze, wertując Twittera. Jak zwykle nie było nic ciekawego.
Facebook, też nic. Weszłam więc na Tumblr'a. Tam zawsze znajdzie się coś do roboty. Podczas przeskakiwania po różnych blogach, trafiłam na śliczne zdjęcie Martina. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Martijn był na nim idealny. Nic dodać, nic ująć. Zdjęcie szybko trafiło na komputer, a jeszcze szybciej do drukarki. Fotka zawisła na honorowym miejscu nad moim łóżkiem. Dalej zajęłam się przeglądaniem obrazków. Już nie byłam taka skupiona. Mój wzrok co chwilę wędrował na ścianę. To było silniejsze ode mnie. Nie potrafię zrozumieć tego, co mnie tak do niego ciągnie. Nie zdarzyło się chyba nigdy, żeby tak ciągnęło mnie do jakiegokolwiek chłopaka. To dziwne uczucie. Nie umiem od tego uciec, schować się przed tym. Kiedy tylko usłyszałam charakterystyczny dźwięk klucza przekręcanego w zamku, szybko wyłączyłam komputer i zeszłam na dół. W przedpokoju zastałam rodziców. Totalnie pijanych. Przeraziłam się. Nigdy nie miałam takiej sytuacji. Mój tata ledwo trzymał się na nogach. Mama była w trochę lepszym stanie. Nie miałam pojęcia co im odbiło. Bardzo zawiedli mnie swoim zachowaniem. Popatrzyłam na nich chwilę i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.
- Moje życie nie ma sensu... - pomyślałam i zasnęłam...


________________________________________________________________
Heeejcia ! Mamy już dwójeczkę ! Komentujcie ! To daje mi motywację !
Do następnego ;)
J.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział pierwszy.

To był dzień jak każdy inny. Wstałam, szybko się uszykowałam do szkoły i wyszłam. Idąc ulicą zobaczyłam Alex siedzącą na przystanku. Siedziała i płakała... Szybko do niej podbiegłam. Byłam w szoku. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie... Cały makijaż rozmazany... Biała bluzka poplamiona brudnymi od tuszu łzami.
- Alex co się stało? - zapytałam wystraszona.
Cisza.
- Alex co jest !? - zapytałam, ale tym razem z nutką ironii.
- Nic.
- Alex, widzę że jest coś nie tak! Powiesz mi w końcu co się stało?
- Znów pokłóciłam się z mamą...
W jej oczach można było dostrzec smutek. Alex jest bardzo związana z mamą i kłótnie w takim stopniu są rzadkością. Dlatego też byłam bardzo zdziwiona.
- Znów o jakąś błahostkę?
- Nie! Tym razem nie! Julka, ty serio nie wiesz o co poszło?
- Yyyy.... nie? - kompletnie nie wiedziałam co ma na myśli.
- A wiesz że Martin Garrix, tak, nasz kochany Martijn przyjeżdża do Polski?
Zatkało mnie, totalnie mnie zatkało. Nie widziałam co powiedzieć. Mój najukochańszy idol przyjeżdża do mojego kraju. To marzenie wielu nastolatek.
- Ale jak? Gdzie? Kiedy? - wydukałam, już myślami będąc na jego występie.
- Na Orange Warsaw Festival. 13 czerwca. Tak, tego roku... - powiedziała i zaczęła płakać jeszcze bardziej.
- Alex, co ci jest !? Martwię się o ciebie! A tak w ogóle to co Martin ma do kłótni z twoją mamą? - zżerała mnie ciekawość.
- Ty nadal nie rozumiesz?! Wiesz, że to moje największe marzenie! Spotkać go! Tylko że największy problem to pieniądze... Wiesz ile kosztują najtańsze bilety? 199 złotych...
Fakt. Nie pomyślałam o tym. Cena była wysoka. Ja i Alex nie pochodzimy z zamożnych rodzin. Czasami nie stać nas nawet na jakiś firmowy ciuch. Co ja gadam... My możemy tylko pomarzyć o firmowych ciuchach. Zostałyśmy wychowane tak, aby nie być samolubnymi bachorami. Od dziecka rodzice uczyli nas, tego jak mamy postępować w życiu, tego, że to nie pieniądze są najważniejsze, tylko to, że mamy siebie nawzajem. Tak właśnie było ze mną i Alex. My rozumiałyśmy się bez słów. Wystarczyło jedno spojrzenie, a my już wiedziałyśmy o co chodzi.
- Alex! Nie przejmuj się tym! Damy sobie radę! Do Orange Warsaw Festiwal jest kilka miesięcy! Złapiemy się jakiejś dorywczej pracy, może uda nam się uzbierać te pieniądze... - ja jak zwykle byłam pozytywnie nastawiona, nie tak jak Alex.
- Julka jak mam się tym nie przejmować!? Wiesz jaka jest sytuacja w moim domu... Czasem nie starcza nam na chleb pod koniec miesiąca, a ty mi tu mówisz o koncercie...  
Alex wybuchła niepohamowanym atakiem płaczu. W sumie to jej się nie dziwiłam. Najlepszej sytuacji finansowej nie miała. Jej ojciec jest alkoholikiem. Na szczęście pod wpływem alkoholu nie jest agresywny i nie bije Alex i jej mamy. Tylko problem w tym, że alkohol kosztuje. Bardzo dużo kosztuje.
- Alex! Trochę wiary w siebie! Jeżeli nie spróbujemy zdobyć tych pieniędzy, to na pewno nie pójdziemy! Nie możemy się poddać! Wiesz jakie to dla nas ważne!
- Jezuu... Nie wiem co mam myśleć. Z jednej strony chciałabym iść na ten koncert, a z drugiej chciałabym pomóc mamie...
- Kochanie! Twoja mama na pewno ci pozwoli... Wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej! Nie da stracić ci takiej szansy! - ja jak zwykle optymistycznie podchodzę do życia...
- Może masz racje... Ale muszę te pieniądze zdobyć sama... Na mamę nie mam na co liczyć...


_____________________________________________________
Jeeest ! Mój pierwszy rozdział! Jak wam się podoba? ;)
Według mnie jest beznadziejny, ale czekam na wasze opinie ;)

J.


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Prolog

Jestem normalną dziewczyną. Dziewczyną, która żyje marzeniami, podąża za głosem serca. Mam swoich idoli, jak praktycznie każda dziewczyna w moim wieku. No tak, zapomniałam, mam na imię Julka, miesiąc temu stłukła mi siedemnastka. Mieszkam w stolicy, z czego jestem bardzo zadowolona. Jeżeli chodzi o przyjaciół... tak... to dosyć trudny temat dla mnie. W przeszłości wiele przeszłam, teraz nie potrafię zaufać tak szybko ludziom, więc prawdziwą przyjaciółkę mam tylko jedną, a mianowicie to Alex. Znamy się od gimnazjum. Chodziłyśmy razem do jednej klasy, tylko ona nie odwróciła się ode mnie, kiedy miałam problemy. Ale o tym później. Alex jest inna niż wszyscy. Tylko ona mnie na prawdę rozumie. Jej mogę w stu procentach zaufać. Wiem, że jeśli powiem jej coś, ona dotrzyma tajemnicy...


__________________________________________________

Jeeeej jest prolog ! Mam nadzieje, że będzie wam się podobało ;)
Jutro dodam pierwszy rozdział !
Do NEXTA

J.