poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział trzeci.

Śnił mi się jakiś chłopak. Nie był to ani Martin, ani Nikodem. Ale jednego byłam pewna. Na 100% gdzieś już widziałam tę twarz. To była twarz o wyjątkowych rysach, takich... takich... niecodziennych. Nie umiem tego dokładnie określić, ale ten chłopak wywołał u mnie dziwne emocje. Nawet na widok Garrixa tak nie reagowałam. Najbardziej zastanawiającym faktem z tego snu, było to, że szłam z tym chłopakiem za rękę. Jak jakaś zakochana para. To dało mi do myślenia. Bardzo.
Kiedy wstałam, rodziców już nie było. Zapewne poszli do pracy. Miałam taką nadzieję. Po takiej akcji mogłam spodziewać się wszystkiego. No ale cóż ja mogę na to poradzić? Nic. I to najbardziej mnie boli. Ja się staram. Próbuję pomóc im finansowo. Potrafię odmówić sobie czegoś, na co odkładałam pieniądze od dawna, a oni odwdzięczają mi się w taki sposób. Koniec! Nie będzie już tak kolorowo. Kiedy tylko skończę osiemnaście lat, wyprowadzę się stąd. Jak najdalej. Moi rodzice właśnie stracili jakiekolwiek wartości, które znaczyły coś dla mnie. Teraz byli mi obojętni. Tak jak ja w sumie im. Czasami zdarzało mi się odczuć wrażenie "niechcianego dziecka" abo po prostu "wpadki". Nie było mi z tym dobrze. Wręcz było mi  z tym okropnie.
Praktycznie cały weekend przesiedziałam w domu. No nie licząc jakiegoś wyjścia do sklepu. Cały czas myślałam o dwóch rzeczach. O chłopaku i o rodzicach. Ci drudzy, totalnie mnie olali. W domu byli gośćmi. Nie mam pojęcia, gdzie ich wywiało, i co było tego powodem. A zaś ten pierwszy... Ach... nie mógł mi wyjść z głowy. Próbowałam to rozgryźć, ale nic z tego. Nadal nie wiem kim jest ten tajemniczy chłopak. Nurtuje mnie ten temat, ale może w szkole coś mnie oświeci. Może przypomnę sobie kim on jest i jaką rolę odegrał w moim życiu.
Weekend minął szybko. Oczywiście w doborowym towarzystwie. Martin, tajemniczy chłopak, rodzice i gorąca herbatka. W poniedziałkowy poranek obudziły mnie mocne, a przede wszystkim ciepłe promienie słońca. Od razu poderwałam się z łóżka z myślą " O boże! Która godzina? Zdążę do szkoły?". Na szczęście nie zaspałam. Po dosłownie kilku sekundach zadzwonił budzik. "Ja to mam wyczucie czasu" pomyślałam. Pełna energii, szybko przygotowałam się do wyjścia do szkoły. Na przystanku znów spotkałam Alex. Tym razem nie była cała zapłakana. Była wręcz szczęśliwa.
- Heeej Aleex ! - przytuliłyśmy się na powitanie.
- Cześć kocie ! - odpowiedziała.
- A co ty taka szczęśliwa co?
- Strasznie się cieszę! Nie mogłam doczekać się aż ci to powiem! A więc usiądź! Tam tara ram ! Mogę jechać na Martina! - zaczęła skakać, a mnie zatkało.
Nadal nie mogłam uwierzyć, że taki ktoś jak Martijn przyjedzie do Polski. Chyba nawet trudno będzie mi uwierzyć, kiedy go zobaczę !
- No widzisz ! A tak się martwiłaś !- Zaczęłam cieszyć się i skakać razem z nią.
- Jezu Julka dziękuję! To wszystko dzięki Tobie! Gdyby nie ty, pewnie nadal zadręczałabym się moim marnym losem...



______________________________________________________
Witam, witam! Przepraszam, że musieliście tak długo czekać ;D
A! I przepraszam za tak krótki rozdział, ale nie mam już po prostu siły ;)
Obiecuję że kolejne będą o wiele dłuższe ;D

Pamiętajcie, że jeżeli podoba wam się rozdział, to komentujcie ;) To daje mi dalszą motywację ;)

Łapcie na dobranoc słodkiego Martinka ! ♥



J.

2 komentarze:

  1. Rozdział kjcnxjcvndvjncjkzxcnjk :O Jeju <3 Kocham kocham kocham <3 A te zdjęcie na koniec ... ZAWAŁ! Szybko pisz następny ;3

    OdpowiedzUsuń