środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział jedenasty.

Cholera! Chcę zrobić imprezę i kogo ja niby zaproszę? Niby znalazłoby się kilka osób z którymi mam nawet dobry kontakt, ale nadal to za mało. Fajnie by było się trochę zabawić, no ale cóż. Może uda mi się wyciągnąć Nickiego chociaż na jakaś dyskotekę, kiedy już ochłoniemy po koncercie.
- Huh, może jednak damy sobie na razie spokój co? Nie przemyślałam tego... - tym razem to ja posmutniałam.
- Ehh, fajnie by było zrobić jakąś imprezę, no ale skoro nie masz ochoty, to trudno.
- Nicki... Nie chodzi o to, że nie mam ochoty... Powiedziałabym raczej, że nie mam tylu znajomych...Wiesz, że nie jestem jakoś bardzo lubiana w szkole. Do tej pory utrzymywałam kontakt praktycznie tylko z Alex...
- Spoko, rozumiem i nie naciskam - ten jego kochany uśmiech.
- Może po prostu, kiedy już ogarniemy się po koncercie, pójdziemy na jakąś porządną dyskotekę, po to żeby się wyszaleć?
- Bardzo dobry pomysł, mała!
Mała? Co? To niby słodkie, ale nie pasuje ani do Nikodema, ani do mnie. Z jednej strony podobają mi się jego czułe słówka, a z drugiej wydają mi się... nie nie wiem... upokarzające?  Nie jestem przyzwyczajona do takiego traktowania, to dla mnie coś zupełnie nowego. Nikt nigdy mnie tak nie nazywał... Może kiedyś się do tego przyzwyczaję, zobaczymy.
Siedzieliśmy w kawiarni około godziny. Wspólnie spędzony czas mija nam bardzo szybko, wręcz powiedziałabym, że za szybko. Chciałabym spędzać z nim cały swój czas... Ahh marzenia...
Po wyjściu z kawiarni, udaliśmy się w stronę mojego domu. Rodziców jak zwykle nie było, więc postanowiłam zaprosić Nikodema do środka, lecz ten musiał wracać do domu. Zrobiło mi się smutno, ale nic na to nie poradzę. Obowiązki to obowiązki. Pożegnałam się z chłopakiem i weszłam do domu. Przywitała mnie jak zwykle głucha cisza. Poczułam się nieswojo, lecz odgoniłam od siebie tę myśl. W lodówce jak zwykle pustki. "Znów gotowe żarcie na obiad" pomyślałam. Szybko wystukałam w telefonie numer do najbliższej pizzeri. Miałam godzinę, więc poszłam do swojego pokoju. Wielka kartka nad łóżkiem z numerem 12, przypomniała mi o koncercie. W głowie mi się nie mieściło, jakie spotkało mnie szczęście. Nielubiana siedemnastolatka nagle spotyka miłość swojego życia, jedzie na koncert idola, staje się bogata. To wszystko wydaje się takie nierealne. Bez sensu. A jednak. Mam cudownego chłopaka, bilet na koncert idola i pieniądze. Ughh życie jest takie nieoczekiwane. Nigdy bym się nie spodziewała, że przydarzy mi się coś takiego!
Po kolacji włączyłam laptopa. Ledwo co zdążyłam wejść na Twittera, usłyszałam dzwonek Skype'a. To Nicki. Odebrałam połączenie, a na ekranie pojawił się mój skarb. Rozmawialiśmy kilka godzin,a wydawało mi się jakby to było z piętnaście minut. Co ten chłopak ze mną robi? Już sama nie wiem, ale widzę, że się zmieniłam, i to bardzo. Tylko nie wiem czy na lepsze, czy na gorsze. W głębi duszy mam nadzieję, że na lepsze, ale nie mi to oceniać.
Po wyczerpującej rozmowie z Nikodemem położyłam się do łóżka. Przed snem pozwoliłam sobie jeszcze oderwać ze ściany kartkę z numerem 12 i w magiczny sposób ukazała mi się kartka z numerem 11.
"Martin! Widzimy się za 11 kochany!" - pomyślałam i zasnęłam.

_______________________________________________

J.   

3 komentarze:

  1. Czekam na następny rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć, zostałaś przez nas nominowana do Liebster Award! Po więcej informacji zapraszamy na: http://polishgarrixers.blogspot.com/

    Pozdrawiamy, M&M bloggers! :D

    OdpowiedzUsuń